piątek, 21 marca 2014

Rozdział 1

Każdego dnia zastanawiam się, dlaczego nie mogę mieć normalnej, kochającej się rodziny...Co ja takiego zrobiłam, że Bóg obdarował mnie ojcem pijakiem i matką ćpunką? Wolałabym dorastać w domu dziecka niż w takiej kompletnie do kitu rodzinie. No ale kto by się tam interesował taką małolatą jak ja? Do szkoły chodzę zawsze w szmatach, uczę się jak uczę... Nie mam nawet do kogo gęby otworzyć, że tak powiem... A to wszystko przez nich... Aż wstyd mi się przyznawać że są moimi rodzicami...
Z zamyślenia wyrwał mnie nagle trzask drzwi od klasy. Odwróciłam głowę żeby zobaczyć kto wszedł lub wyszedł. Okazało się że to ten nowy co miał przyjść już tydzień temu, ale jak to pani uznała: pewnie mu się nie chciało...
- No gówniarze! - jaka ona miła, nikt nie spodziewałby się, że tak potrafi. Przewróciłam tylko oczami i z niechęcią spojrzałam w stronę dobiegającego szumu. - To jest Harry. Przywitajcie go miło, tylko później, a teraz do lekcji! No więc proszę mi powiedzieć co to jest... - nikt dalej nie słuchał. Każdy obserwował Harry'ego. Jego ruchy... Sposób w jaki miał ułożone włosy... Widać było, że już wszystkie z klasy na niego lecą. No niestety mnie nie przekonał. Nie, że coś ale.. Wole kogoś mniej.. A co tam i tak nikogo nie będę miała. I tak zagubiona w swoich własnych myślach gapiłam się na lasek za oknem, ale ten babsztyl mnie sprowadził na ziemię szybciej niż się spodziewałam.
- Panno Smith! Czy pani uważa na lekcji?!
- Oczywiście.
- Proszę wstać jak do ciebie mówie!
- Może ukłon do tego? - Ja nie mogę... Jak ona wkurwia...
- Za wiele tego! Zostajesz dzisiaj po lekcjach! To cię nauczy dyscypliny! Nikt nie będzie mi tutaj pyskował.
- A na korytarzu można?
- Przez cały tydzień będziesz siedziała po lekcjach i dostawała więcej do domu!
- Hehe no chyba nie. - i wyszłam. Szczerze? Mam dość tych przemądrzałych ludków, który myślą, że są najlepsi i mogą nami rządzić tylko dlatego, że są starsi. Gówno mnie obchodzi co teraz zrobią lub czego nie zrobią. Krótko mówiąc: mam na nich wyjebane.
Idę sobie właśnie do wyjścia, gdy słyszę ciężkie kroki i kogoś ciepły oddech za mną.
- A myślałem, że ty to taka świętoszka. - zaśmiał sie nowy i dorównał mi kroku.
- Hahah a ja myślałam że ty to kujon. - odpowiedziałam z sarkazmem, który miał być dla niego oznaką, że ma mnie zostawić w spokoju. Ale jednak nie ogarnął aluzji.
- A skąd wiesz, że nie jestem? - spojrzałam na niego z facepalmem i wyszłam ze szkoły. Na tym dla mnie zakończyła sie nasza rozmowa i... znajomość.
- Ej! Może pójdziemy gdzieś razem? - Eh... Czy on jest idiotą czy debilem udającego idiote?
Nie no... Jest przystojny, bo zawsze podobali mi sie chłopacy w loczkach i te zielone, kocie oczy, ale dzisiaj nie miałam najmniejszej ochoty na spotykanie sie z kimkolwiek, a już na pewno nie z nim.
- Niech pomyśle... Nie? - odpowiedziałam pytaniem i wyszłam z terenu szkoły na chodnik.
- Nie daj sie prosić.
- Nie mam wcale zamiaru. Cześć. - i poszłam jak najszybciej w stronę Lewiatana. Kocham go. Bo to jedyny polski sklep w okolicy.(przypuśćmy że tam jest xD) który przypomina mi Polskę i moje wspaniale spędzone w niej dzieciństwo. A nie teraz siedzę w tej zasranej Anglii.
Byłam już dwa metry od wejścia do sklepu, gdy "napadli" na mnie jacyś kolesie.
- No siema laska.
- O kurwa. Paczcie jaka dupa.
- Ja pierdole tylko zabrać i wyruchać.
- Ja pierdole tylko zajebać i zakopać. - odpowiedziałam im tak miło jak tylko mogłam i weszłam do środka po żelki. Wżerałam je tonami. I love it <3
Weszłam w drugą alejkę od początku. Lewiatan jest duży więc szybko odnalazłam moje skarby i stanęłam w kolejce.
- Proszę. - powiedziała kasjerka, a ja położyłam przed nią żelki Haribo. Zeskanowała kod i od razu wypowiedziała ceną jaką miałam zapłacić.
- 2.59 - podałam jej odpowiednią sumę i nie czekając na resztę wyszłam.
- Oooo... Niunia sie znalazła. - ignoruj Rose, ignoruj.
- Hahaha może gębę ma ładną ale dla mnie chodzi jak pokraka. - tak to kurwa nie będzie.
- Widać że umawiasz sie z gorylami, bo modelki nie widziałeś. - odpowiedziałam, a koledzy tego idioty zaczęli sie śmiać.
- Hhahah stary! Ale ci laska pojechała. Jaka beka! Hahaha.
- Zamknij tą paszczę bo ci kurwa naszczę! - słabe.
- Ty lalunia! Wracaj no tu! - no chyba jak nie. Bay panowie.
Szłam spokojnie dalej, ignorując to, że ci faceci, a nie sorry... chłopacy szli za mną. W końcu jednak na szczęście odpuścili i sobie poszli. No i dobrze. Ja zaś myślałam o tym co mnie czeka w domu. Recz jasna, że modelką nie jestem, ale coś wymyśleć musiałam. Szkoda tylko, że żyję w domu przemocy. Ojciec pije, pali, a nawet ćpa. Matka? Ma to głęboko gdzieś i daje dupy na lewo i prawo oraz ćpa, przez co od ojca obrywa się mi. Ale co mi tam... Już dawno przestało boleć. Bo niby te siniaki, zadrapania... Ale najważniejsze, że już nic nie czuje. A z resztą... obojętne mi to. Poczekam jeszcze pół roku, a będę mogła wynieść sie z tego chorego domu, spełniać marzenia i prowadzić normalne życie, jak każda dziewczyna w moim wieku, tyle, że sama. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz