niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 2

Wolnym krokiem przekroczyłam próg mieszkania. Weszłam w głąb mojego domu i od razu rozpoznałam zapach tych kolesi, których ojciec nazywa "kolegami"... No ja bym tak tego nie nazwała. Nienawidzę ich... Nie raz próbowali mnie zgwałcić, uprowadzić, ale mojego tatusia kochanego nic nie obchodziło, nawet ja. No cóż, tak w życiu bywa. Jak najszybciej skierowałam się do swojego pokoju, aby uniknąć spotkania z tymi kolesiami. Położyłam się na łóżku i rozmyślałam. Czy ja kiedykolwiek znajdę osobę przy której będę mogła swobodnie płakać, przytulić się, wyżalić lub po prostu kochać?
Nagle usłyszałam pukanie w okno. Zignorowałam to, bo zapewne jak co wieczór drzewo stukało. Jednak po niecałych 5 minutach braku odzewu z mojej strony, pukanie zaczęło narastać.
- Kurwa, co jest? - szepnęłam i z mega mocno bijącym sercem podeszłam do okna. Lekko odciągnęłam firankę i ujrzałam... chłopaka? Ale nie byle jakiego... Był jak anioł! Piękna twarz, lekko różowe policzki, zielne oczy i śliczne loczki.
Cud, miód, malina!
Otworzyłam okno i wysadziłam głowe.
- W czymś pomóc?
- No może.. Jakbyś mnie wpuściła.
- Jak chcesz kogoś przelecieć, to możesz iść do budynku, dwie przecznice dalej. - facepalm i już chciałam zamknąć okno, ale mój osobisty Angel mi na to nie pozwolił.
- Chce ciebie.
- No a ja chce różowego jednorożca, na złotym rumaku. Dasz mi? - wywróciłam oczami i z powrotem położyłam się na łóżku.
- Nie, ale mogę Ci dać co innego.
- Ta kurwa, to wykombinuj mi normalną rodzinę, wtedy pogadamy. - powiedział i wróciłam do gapienie się w sufit.
- Ej mała, co się stało? - jego głos był taki... troskliwy? Matko co to ma być?
- Serio chcesz wiedzieć, co się stało?! Chcesz słuchać o moim beznadziejnym życiu, które nie ma żadnego sensu?
- Wszystko ma sens... - powiedział cicho swoje bardzo udane pocieszenie.
- Zaskoczę Cię, nie wszystko. - powiedziałam i zaczęłam opowiadać moje życie od kiedy pamiętam do teraz...
- Nie wiedziałem.. Nie płacz, proszę.
- Jak mam nie płakać?! Chciałabym, żeby chodź jedna osoba w życiu szczerze mnie pokochała, chociaż na 5 minut... - rozbeczałam się jak małe dziecko. Nie mogę, nie pokażę swojej słabości.... Ugh.. Już to zrobiłam :(
- Chodź ze mną.
- Co..? Ale gdzie? - o co mu chodzi?
- Zobaczysz. Nie będziesz więcej cierpiała, nigdy. Obiecuję. - Pocałował mnie delikatnie w policzek i pociągnął w stronę okna. - Nie pożałujesz. - i skoczyliśmy w dół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz